25 paź

Gdy ZUS kwestionuje wysokość wynagrodzenia

Być może to przypadkowa nadreprezentacja, ale w ostatnim okresie do moich rąk trafiło bardzo dużo decyzji, w których ZUS kwestionuje wysokość podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne ubezpieczonych będących pracownikami. Po ludzku mówiąc – ZUS uznaje, że ustalone pomiędzy pracownikiem a pracodawcą wynagrodzenie jest nieadekwatne do świadczonej przez pracownika pracy – jej rodzaju, ilości i jakości.  W rezultacie – delikwentowi będącemu pracownikiem ZUS zmniejsza podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia – a to do minimalnego wynagrodzenia, a to do przeciętnego wynagrodzenia, a to do innej – wyciągniętej zwykle z kapelusza – kwoty.

Czy ZUS ma prawo kontrolować wysokość ustalonego przez strony stosunku pracy wynagrodzenia? Tak, choć jedynie na gruncie ubezpieczeń społecznych. Przesądził to Sąd Najwyższy – a pierwsza była chyba uchwała z dnia 27.04.2005 r., II UZP 2/05: „W ramach art. 41 ust. 12 i 13 ustawy z dnia 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych Zakład Ubezpieczeń Społecznych może zakwestionować wysokość wynagrodzenia stanowiącego podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie chorobowe, jeżeli okoliczności sprawy wskazują, że zostało wypłacone na podstawie umowy sprzecznej z prawem, zasadami współżycia społecznego lub zmierzającej do obejścia prawa (art. 58 k.c.).” W praktyce oznacza to, że o ile ZUS może obniżyć podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne – o tyle nie może zmienić umowy między stronami. Tym samym – w przypadku wydania takiej decyzji – wynagrodzenie pracownika nadal będzie wynikało z umowy o pracę, a jedynie składki na ubezpieczenia społeczne będą naliczane od niższej kwoty. Oczywiście świadczenia z systemu ubezpieczeń społecznych będą niższe, bo ich wysokość jest pochodną uiszczanych składek na ubezpieczenia.

Kiedy ZUS kontroluje wysokość wynagrodzeń? Zazwyczaj takie decyzje ZUS wydaje w sytuacji, kiedy nabyciu wysokiego czy wyższego wynagrodzenia towarzyszy stosunkowo nieodległy czasowo wniosek o świadczenie z systemu ubezpieczeń społecznych. Silną reprezentację w tych sprawach mają oczywiście ciężarne, które po zatrudnieniu lub podwyższeniu wynagrodzenia stają się niezdolne do pracy  i domagają się z tytułu tej niezdolności zasiłku chorobowego, a po porodzie – także zasiłku macierzyńskiego. W takich sprawach – choć braku ku temu podstaw – da się zauważyć niemalże domniemanie, że zatrudnienie/podwyżka podyktowane były wyłącznie chęcią zapewnienia sobie wyższych świadczeń z systemu ubezpieczeń społecznych.

Czy można się bronić? Oczywiście, choć nie jest to proste. O ile bowiem od takiej decyzji ZUS przysługuje odwołanie do Sądu Ubezpieczeń Społecznych (jak od niemal każdej decyzji ZUS) – o tyle kwestia wysokości wynagrodzenia jest niesłychanie ocenna. Czy 7.000 zł brutto dla jedynego pracownika, który jednak zarabia dla pracodawcy znacznie więcej – to jest wynagrodzenie adekwatne, czy już nie? Czy 10.000 zł dla prezesa zarządu to dużo czy nie? W sprawach, w których ZUS kwestionuje w ogóle istnienie stosunku pracy z uwagi na pozorność umowy o pracę nietrudno taki zarzut obalić; wystarczy wykazać, że praca była realnie świadczona. Być może z uwagi na trudność kwestionowania stanowiska ZUS coraz mniej dociera do mnie decyzji zarzucających pozorność zatrudnienia, a coraz więcej więcej tych, w których ZUS obniża pracownik podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne.

Jakie argumenty podnosi ZUS? Zazwyczaj jako przesłanki wnioskowania o niegodziwości wynagrodzenia ZUS wskazuje: znaczne różnice pomiędzy wynagrodzeniem danego pracownika a innych pracowników, brak zatrudnienia nowego pracownika po przejściu danego pracownika na długotrwałe zwolnienie, trudną sytuację finansową pracodawcy (ZUS może zwrócić się do urzędu skarbowego o takie informacje), brak istotnej zmiany zakresu obowiązków danego pracownika po uzyskaniu podwyżki. W mojej ocenie żadna z tych przesłanek samodzielnie nie daje podstaw do logicznego wnioskowania o pozorności umowy o pracę w części dotyczącej wynagrodzenia – choć ich łączne wystąpienie faktycznie każe zadać sobie pytanie, czy faktycznie strony nie porozumiały się co do osiągnięcia celu niegodziwego w postaci uzyskania nienależnych świadczeń z system ubezpieczeń społecznych. Co także ciekawe – o ile stosunkowo obszernie ZUS w uzasadnieniach opisuje dlaczego wynagrodzenie ustalone przez strony uznał za nieadekwatne – o tyle zazwyczaj nie poświęca choćby zdania dla uzasadnienia dlaczego przyjmuje jako podstawę wymiaru składek taką, a nie inna kwotę (zwykle – równowartość minimalnego wynagrodzenia).

Co na to Sądy? Trudno o generalne wnioski, bo wyroki są różne. Niepokojąca jest jedna tendencja – a mianowicie obciążanie ubezpieczonych ciężarem dowodu co do tego, że ich wynagrodzenie jest godziwe. Otóż moim zdaniem skoro to ZUS kwestionuje wysokość przyjętego wynagrodzenia – to też ZUS powinien wykazać nie tylko, że określone wynagrodzenie jest „niegodziwe” („nieadekwatne”), ale także jakie wynagrodzenie warunek godziwości (adekwatności) spełnia. A tymczasem w praktyce zwykle to ubezpieczony w razie sporu sądowego musi niestety udowodnić, że wypłacane mu wynagrodzenie jest adekwatne do wykonywanej przez niego pracy.

05 mar

Składki przedsiębiorcy w okresie choroby

Do zaprezentowania kolejnej niezwykłej interpretacji przepisów udało się ZUS „przekonać” w kilku sprawach, w których ubezpieczeni najpierw opłacili pełną składkę od maksymalnej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia (w 2014 r. – 9.365 zł), a następnie – zwykle po wykryciu swojego błędu – złożyli deklarację korygującą, w której pomniejszyli podstawę wymiaru składek proporcjonalnie do okresu trwania niezdolności (a więc – przykładowo – w przypadku 15 dni nieobecności we wrześniu 2014 roku – wykazali skorygowaną podstawę wymiaru w kwocie 4.682,50 zł, tj. 15/30 pierwotnie zadeklarowanej kwoty).

W znanych mi przypadkach ZUS na takie deklaracje korygujące reagował decyzjami, w których ustalał podstawę wymiaru ponownie na kwotę zadeklarowaną pierwotnie (trzymając się naszego przykładu – 9.365 zł). W uzasadnieniu wszystkich decyzji ZUS upiera się, że ten kto płaci składki od podstawy wymiaru wyższej niż najniższa – ten nie ma prawa do pomniejszenia takiej wyższej podstawy wymiaru proporcjonalnie od okresu niezdolności do pracy trwającej część miesiąca, jeżeli z tego powodu ubezpieczony spełnia warunki do przyznania zasiłku. Co więcej, ZUS upiera się, że jego stanowisko ma oparcie w przepisach ustawy.

Otóż w moim przekonaniu ZUS racji nie ma. 

Zacznijmy od brzmienia przepisów. Zgodnie z art. 18 ust. 9 ustawy o systemie za miesiąc, w którym nastąpiło odpowiednio objęcie ubezpieczeniami emerytalnym i rentowymi lub ich ustanie i jeżeli trwały one tylko przez część miesiąca, kwotę najniższej podstawy wymiaru składek zmniejsza się proporcjonalnie, dzieląc ją przez liczbę dni kalendarzowych tego miesiąca i mnożąc przez liczbę dni podlegania ubezpieczeniu. Zgodnie zaś z art. 18 ust. 10 cytowanej ustawy Zasady zmniejszania najniższej podstawy wymiaru składek, o których mowa w ust. 9, stosuje się odpowiednio w przypadku niezdolności do pracy trwającej przez część miesiąca, jeżeli z tego tytułu ubezpieczony spełnia warunki do przyznania zasiłku.

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że ZUS ma rację – przepis mówi wszak o „kwocie najniższej podstawy wymiaru składek”, co a contrario mogłoby sugerować że kwota inna od najniższej (czytaj: wyższa) nie podlega takiemu proporcjonalnemu zmniejszeniu.

Nie można jednak interpretować jednego przepisu ustawy w oderwaniu od pozostałych jej postanowień. Tej prostej zasady uczy się studentów prawa najdalej w drugim miesiącu pierwszego semestru studiów.  A przecież w ustawy systemowej jest także art. 2a, który statuuje zasadę równego traktowania ubezpieczonych – i zasada ta dotyczy w szczególności obowiązku opłacania i obliczania wysokości składek na ubezpieczenie społeczne (art. 2a ust. 2 pkt 2 ustawy). Zaprezentowana powyżej wykładnia ZUS nie tylko narusza zasadę równości, ale wręcz kłóci się ze zdrowym rozsądkiem – bo przecież prowadzi do tego, że ten kto do systemu wkłada mniej (płaci składkę od niższej podstawy) – miałby mieć więcej praw niż ten, kto płaci więcej. 

Takie też stanowisko zajmują Sądy – Sąd Apelacyjny w Katowicach (wyroki z dnia 9.07.2009 r., III AUa 908/09 i z dnia 17.05.2011 r., III AUa 2177/10), Sąd Apelacyjny w Poznaniu (wyrok z dnia 23.05.2013 r., III AUa 1510/12) czy Sąd Apelacyjny we Wrocławiu (wyrok z dnia 13.01.2015 r., III AUa 1256/14).

Jak więc należy interpretować przepis art. 18 ust. 9 ustawy systemowej? Otóż, celem posłużenia się przez ustawodawcę zwrotem „kwota najniższej podstawy wymiaru” jest wyraźne wskazanie, że zmniejszenie podstawy wymiaru składki jest możliwe także wówczas, gdy została ona zadeklarowana w wysokości minimalnej.

Jeśli więc ZUS odmawia Ci prawa do proporcjonalnego pomniejszenia podstawy wymiaru składek za okres niezdolności do pracy, za którą masz prawo do zasiłku – odwołaj się od tej decyzji ZUS do sądu!

19 wrz

Dochodzenie zwrotu składek od ubezpieczonego przez płatnika

O tym, że w polskim systemie ubezpieczeń społecznych wiele jest absurdów – nikogo przekonywać chyba nie trzeba. Do takich absurdów zaliczyć trzeba także i to, że osoby zatrudnione na podstawie umowy o dzieło nie podlegają obowiązkowo ubezpieczeniom społecznym (z niewielkim wyjątkiem) – choć jednocześnie ubezpieczeniom społecznym podlegają osoby, które są zleceniobiorcami. Oczywistym skutkiem takiej niespójnej regulacji jest niezwykła wręcz popularność umowy o dzieło. Wielu płatników składek (ale i ubezpieczonych) – mając na względzie oczywistą korzyść wynikającą z braku oskładkowania dochodów z takich umów – stosuje umowy o dzieło na potęgę, także w sytuacjach, w których o dziele trudno mówić. Widziałem już umowy o dzieło, w których dziełem miało być wykładanie towaru na półkach w hipermarkecie. Jest oczywistym, że nie każde zajęcie da się wtłoczyć w ramy umowy o dzieło – albowiem, jakkolwiek granica między usługami a dziełem bywa niezwykle płynna, to jednak granica ta istnieje.

Dostrzega to także ZUS, który w ostatnim okresie – jak wynika z moich obserwacji – zdecydowanie nasilił kontrole i poszukiwania płatników, którzy z umów o dzieło korzystali. Kontrolowane są prywatne uczelnie wyższe, hotele – ale także mniejsze firmy, świadczące różnego rodzaju usługi. W przypadku „odnalezienia” umów o dzieło – ZUS zazwyczaj kwestionuje charakter takich umów, uznając je – w moim przekonaniu w większości przypadków słusznie – za umowy o świadczenie usług, a więc za umowy zlecenia. Dla płatnika składek oznacza to konieczność złożenia korekt dokumentów zgłoszeniowych i rozliczeniowych, a następnie – konieczność zapłaty zaległych składek wraz z odsetkami. Są to kwoty bardzo często niebagatelne, jak to zresztą w ubezpieczeniach społecznych bardzo często bywa.

U wielu płatników rodzi się wówczas dość oczywiste pytanie – czy części tego ciężaru nie można przypadkiem przerzucić na ubezpieczonych. Skoro bowiem składki na ubezpieczenia płacone są przez płatnika i ubezpieczonego (różne składki w różnych proporcjach – ciekawych odsyłam do przepisów ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych)  – to u wielu płatników rodzi się pomysł, aby zwrócić się do swoich obecnych, albo i byłych „pracowników” z wezwaniem do zwrotu części wypłaconego wynagrodzenia – w kwocie odpowiadającej części składek finansowych przez ubezpieczonych.

Co zrozumiałe – ubezpieczeni zazwyczaj nie przejawiają szczególnej ochoty do oddawania swojemu pracodawcy jakichkolwiek kwot – i dla uzasadnienia swej niechęci bardzo często podnoszą zarzut przedawnienia – wywodząc, że po upływie 3 lat od wypłaty przez płatnika wynagrodzenia w wyższej niż należna wysokości – roszczenie takie uległo przedawnieniu.

Po stronie płatników składek opowiedział się jednak Sąd Najwyższy, który w swojej uchwale III PZP 6-13 stwierdził, iż termin przedawnienia roszczenia pracodawcy (płatnika składek) z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia (art. 405 i następne k.c.), będącego następstwem zapłaty przez niego składek na ubezpieczenie społeczne pracowników w części, która powinna być przez nich finansowana, rozpoczyna bieg od dnia zapłaty tych składek przez pracodawcę.

Jakie konsekwencje niesie to dla ubezpieczonych? Otóż – rodzi to dość istotną niepewność. Nawet po bardzo wielu latach (w skrajnych wypadkach do 13 lat wstecz!) może się okazać, że były pracodawca wezwie ubezpieczonego do zwrotu części wypłaconego mu wynagrodzenia. Dla płatników zaś to doskonała wiadomość i zapewne dodatkowa zachęta do stosowania „umów śmieciowych” – bo przecież, w razie kontroli i konieczności zapłaty zaległych składek – ich części będzie można zażądać od pracownika.