27 kw.

Czy można otrzymać dwa zasiłki chorobowe/macierzyńskie?

Jak zapewne wiesz – obowiązujące obecnie przepisy są tak skonstruowane, że przy spełnieniu pewnych warunków można otrzymać wysoki zasiłek macierzyński już po jednym pełnym miesiącu kalendarzowym ubezpieczenia. Ponieważ ilość „chętnych” na taki wysoki zasiłek bardzo wzrosła – rząd skierował do Sejmu projekt ustawy, który te zasady ma zmienić (o czym pisałem tu). Po zmianach wysokość zasiłku macierzyńskiego zostanie powiązana z długością okresu płacenia wysokich składek –  tzn. osoba płacąca wysokie składki przez pół roku dostanie wyższy zasiłek niż osoba płacą takie składki przez 3 miesiące, ta z kolei dostanie większy zasiłek, niż osoba która wysokie składki zapłaciła tylko za jeden miesiąc. Osobiście uważam, że to całkiem uczciwe i rozsądne.

Nie dziwi specjalnie, że każda akcja rodzi reakcję. Informacja o powyższej zmianie zasad obliczenia wysokości zasiłku macierzyńskiego dociera do coraz szerszego kręgu bezpośrednio zainteresowanych, którzy szukają sposobów, aby zmiany dotknęły ich w możliwie najmniejszym stopniu.

Jednym z pomysłów na zmniejszenie dolegliwości skutków nowelizacji jest dążenie do uzyskania dwóch zasiłków – np. z tytułu dwóch umów o pracę lub z tytułu umowy o pracę i prowadzonej jednocześnie działalności gospodarczej (zwłaszcza o ten ostatni wariant pytają mnie często ubezpieczone).

Zacznijmy od dwóch stosunków pracy. Pracownik podlega obowiązkowo wszystkim ubezpieczeniom społecznym, w tym ubezpieczeniu chorobowemu, od dnia nawiązania stosunku pracy do dnia jego ustania (art. 6 ust. 1 pkt 1 w zw. z art. 11 ust. 1 i art. 12 ust. 1 oraz art. 13 ust. 1 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych). W konsekwencji – w przypadku, gdy pracownik stanie się niezdolny do pracy, przysługuje mu świadczenie chorobowe z tytułu każdego zatrudnienia, jeżeli oczywiście spełnia warunki do uzyskania świadczenia.

Zupełnie inaczej rzecz przedstawia się w przypadku stosunku pracy i działalności gospodarczej. Jak już wiemy – pracownik podlega obowiązkowo ubezpieczeniom społecznym. Osoba prowadząca działalność gospodarczą – także podlega obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnemu, rentowego i wypadkowemu (art. 6 ust. 1 pkt 5 w zw. z art. 8 ust. 6 pkt 1 i art. 12 ust. 1 cytowanej ustawy), a ubezpieczeniu chorobowemu – dobrowolnie (art. 11 ust. 2 ustawy). W przypadku jednak, gdy pracownik jest jednocześnie przedsiębiorcą – dochodzi do tzw. zbiegu tytułów do ubezpieczenia. Rozwiązanie takiego zbiegu normuje art. 9 ustawy – w przypadku opisanego zbiegu etat/działalność – art. 9 ust. 1 oraz 1a ustawy. Zgodnie z tymi przepisami w opisanym przypadku pracownik-przedsiębiorca podlega obowiązkowo ubezpieczeniom tylko z tytułu zatrudnienia, zaś z tytułu prowadzonej działalności podleganie ubezpieczeniom z obowiązkowego staje się dobrowolnym – chyba, że podstawa wymiaru składek (w przypadku umowy o pracę – równa wynagrodzeniu) jest niższa od minimalnego wynagrodzenia za pracę.

Skutkiem zmiany charakteru tytułu do ubezpieczenia z obowiązkowego na dobrowolny jest niemożność ubezpieczenia chorobowego z tytułu prowadzonej równolegle z zatrudnieniem działalności gospodarczej, a w konsekwencji – niemożność uzyskania dwóch zasiłków. W przypadku zatem etatu z wynagrodzeniem wyższym niż minimalne i etatu – zasiłek przysługuje wyłącznie z tytułu zatrudnienia.

Potwierdził to Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 3.10.2008 r., II UK 32/08, stwierdzając: „Zauważyć należy, iż możliwość objęcia dobrowolnym ubezpieczeniem chorobowym ograniczona jest warunkiem obowiązkowego podlegania wnioskującej osoby o to osoby ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym z tytułów wymienionych w art. 11 ust. 2 ustawy systemowej. Osoba będąca pracownikiem i podlegająca z tego tytułu obowiązkowo ubezpieczeniu chorobowemu nie może więc jednocześnie podlegać dobrowolnemu ubezpieczeniu chorobowemu, albowiem, niezależnie od tego, czy równocześnie wykonuje inną działalność, obowiązek ubezpieczeń emerytalnego i rentowych wypływa wyłącznie ze stosunku pracy (art. 9 ust. 1 ustawy systemowej). Nie jest więc objęta przymusem takich ubezpieczeń z innych tytułów, w tym wymienionych w art. 11 ust. 2 ustawy, a zatem nie spełnia warunku umożliwiającego przystąpienie dobrowolnie do ubezpieczenia chorobowego. „

04 lut

Coraz mniej rencistów

Na portalu wyborcza.biz napisano dzisiaj, że już wkrótce liczba uprawnionych do renty z tytułu niezdolności do pracy spadnie poniżej 1 miliona.  Czy należy się z tego cieszyć?

Pozornie do doskonała wiadomość. Spadająca liczba osób, które z powodów zdrowotnych nie mogą pracować to zawsze dobra wiadomość dla gospodarki. Jest to jeszcze lepsza wiadomość dla ZUSu i budżetu państwa, który do permanentnego deficytu w ZUS musi co roku dokładać – i to nie mało.  Spadek liczby uprawnionych do renty zmniejsza wydatki funduszu rentowego, a w konsekwencji – powinien prowadzić do zmniejszenia deficytu całego ZUSu.

I pewnie należałoby się z tego bardzo cieszyć, gdyby nie to sposób, w jaki się to odbywa. Za każdym razem, kiedy prowadzę sprawę rentową – mam wrażenie, że od jednej przesady (jaką było rozdawnictwo rent na prawo i lewo – 2,7 miliona uprawnionych w 1998 roku) popadliśmy w drugą – dążenie do pozbawienia prawa do renty każdego, czasem nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi. Lekarze orzecznicy i komisje lekarskie ZUS odmawiają rent na potęgę. Dwuinstancyjne postępowanie orzecznicze jest w znacznej mierze fikcją – od kilku lat nie widziałem w swojej praktyce, aby Komisja Lekarska ZUS zmieniła orzeczenie Lekarza Orzecznika ZUS na korzyść ubezpieczonego – zdarzały się natomiast przypadki w drugą stronę, na skutek zarzutu wadliwości orzeczenia zgłoszonego przez Prezesa ZUS.

Co ciekawe – przepisy definiujące pojęcie niezdolności do pracy (art. 12 i następne ustawy emerytalno-rentowej) – od 1999 roku w zasadzie się nie zmieniły. Czy naprawdę wierzymy, że w ciągu 15 lat tak bardzo jako społeczeństwo ozdrowieliśmy? W części – pewnie tak. Ale smutna prawda jest taka, że za spadek liczby rencistów w znacznej mierze zdaje się odpowiadać ciągłe śrubowane kryteriów orzeczniczych przez lekarzy orzeczników ZUS. Mam czasem wrażenie, że ZUS zapomina o istnieniu niezdolności częściowej (do pracy zgodnej z poziomem kwalifikacji) – i w zasadzie każdy, kto może wykonywać jakąkolwiek pracę – w ocenie ZUS na rentę nie zasługuje. A przecież ustawa wyraźnie wyróżnia niezdolność częściową od niezdolności całkowitej.

Wiele mówi o poziomie orzecznictwa lekarskiego ZUS to, że sprawy z odwołań ubezpieczonych od decyzji odmawiających im prawa do renty – ZUS stosunkowo często przegrywa. Osobiście szacuję, że w sprawach rentowych ZUS przegrywa ok. połowę spraw, może trochę mniej. To ogromna liczba, ale ZUSowi taki proceder się opłaca. Od decyzji odmownych nie każdy się odwołuje, a każdy załatwiony odmownie, który się nie odwoła – podbija statystykę, wykazując skuteczność ZUS w odbieraniu rent.

Nie jestem zwolennikiem rozdawnictwa rent, ale z drugiej strony – trudno mi zgodzić się ze sposobem działania ZUS. To działanie na oślep, w myśl zasady: „odmówmy, najwyżej się odwoła”. To działanie krzywdzące wielu naprawdę chorych. I niestety bardzo często nie przynoszące oczekiwanych zysków. Pamiętajmy bowiem, że sama decyzja organu rentowego jeszcze nigdy nikogo nie uzdrowiła. Osoby realnie niezdolne do pracy, nawet jeśli pozbawimy je prawa do renty – nie utrzymają się same. Takie osoby zgłoszą się po wsparcie ze środków publicznych – tyle tylko, że będą starać się o wsparcie z systemu pomocy społecznej.

Nie liczę na to, że ZUS zmieni swoją postawę. Spodziewam się raczej dalszego śrubowania kryteriów i zaciekłej walki przed sądami ubezpieczeń społecznych. Dlatego też – jeśli ZUS odmówił Ci renty z tytułu niezdolności do pracy – odwołaj się do Sądu. Odwołanie jest zwolnione od opłaty sądowej, koszty biegłych także ponosi Skarb Państwa. W zasadzie jedynymi kosztami są opłata sądowa od apelacji, a także niewielkie koszty zastępstwa procesowego (minimalna stawka – 60 zł w I instancji), jakie Sąd może zasądzić od Ciebie na rzecz ZUS w przypadku przegranej.

12 wrz

Zmiany w zasiłku macierzyńskim przedsiębiorców

Zasiłek macierzyński – jak zapewne wiesz – jest jednym ze świadczeń, jakie ubezpieczony może uzyskać z ubezpieczenia chorobowego. Tym ubezpieczeniem objęci są m.in. pracownicy, dobrowolnie ubezpieczenie chorobowe może także obejmować osoby prowadzące działalność gospodarczą. Wysokość zasiłku macierzyńskiego w założeniu powiązana jest z wysokością dochodów ubezpieczonego.  U pracowników jest to średnia wypłaconych wynagrodzeń z ostatnich 12 miesięcy poprzedzających miesiąc, w którym powstało prawo do zasiłku (zwykle jest to data porodu). U osób prowadzących działalność gospodarczą obowiązuje podobna zasada – z tym, że za wynagrodzenie przyjmuje zadeklarowaną podstawę wymiaru składek. Przedsiębiorcy nie płacą bowiem składek od rzeczywistych dochodów, tak jak robią to pracownicy – ale od zadeklarowanej kwoty, która w zasadzie nie może być niższa niż 60% prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego, co w 2014 roku oznacza kwotę 2.227,80 zł.

W praktyce przedsiębiorcy opłacają składki na ZUS od najniższej możliwej podstawy wymiaru. Od tej reguły jest jednak pewien wyjątek. Składki od podstaw wymiaru kilkukrotnie wyższych niż minimalna opłacają obecnie prowadzące działalność gospodarczą kobiety w mniej lub bardziej zaawansowanej ciąży. Dlaczego? Odpowiedź na pytanie kryje się w art. 36 ust. 2 w z art. 48 ust. 2 ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa. Przepisy te przewidują, że w przypadku ubezpieczonego, u którego prawo do zasiłku powstanie wcześniej niż przed upływem 12 miesięcy – liczy się średnią z pełnych miesięcy kalendarzowych ubezpieczenia. W skrajnym wypadku pozwala to otrzymać wysoki zasiłek macierzyński (rzędu ponad 5.000 zł netto miesięcznie) już po jednym pełnym miesiącu kalendarzowym ubezpieczenia. Z praktyki znam przypadki, w których działalność gospodarcza została przez ubezpieczoną otwarta w 8 miesiącu ciąży. Ponieważ działalność ta była prowadzona przez jeden pełen miesiąc kalendarzowy, a ubezpieczona opłaciła składkę od wysokiej, bo przekraczającej 9.000 zł podstawy wymiaru – po porodzie otrzymała ona zasiłek macierzyński w wysokości ponad 5.000 zł netto miesięcznie. Co więcej, za kolejne miesiące otrzyma ona zasiłek w takiej samej kwocie – i tak przez niemalże rok.

ZUS – czemu trudno się dziwić – robi wszystko, by „przedsiębiorczym matkom” życie utrudnić. Problem w tym, że – jak pokazuje praktyka – niewiele może zrobić. Jeśli tylko zadeklarowana podstawa wymiaru mieści się w granicach przewidzianych prawem – ZUS nie może jej kwestionować, co wyraźnie przesądził kiedyś Sąd Najwyższy (wyrok z dnia 5.12.2007 r., II UK 106/07). Trudne jest także wykazanie, że działalność gospodarcza nie jest prowadzona.

Właśnie dlatego na pomoc ZUS spieszy ustawodawca – najpewniej od 1.01.2015 r. w życie wejdzie nowelizacja ustawy zasiłkowej. Z opublikowanego na stronach Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej projektu wynika, że po nowelizacji maksymalny zasiłek macierzyński (a więc w kwotach ok. 5.000 zł netto przez cały okres trwania zasiłku) będzie może uzyskać dopiero po 12 miesiącach opłacania składek od maksymalnej podstawy wymiaru. W ustawie ma się bowiem pojawić nowy art. 48a, zgodnie z którym podstawę wymiaru ma stanowić suma dwóch kwot – po pierwsze „przeciętnej najniższej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenie chorobowe”, po drugie „kwoty stanowiącej iloczyn jeden dwunastej przeciętnej kwoty zadeklarowanej jako podstawa wymiaru, w części przewyższającej najniższą podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie chorobowe”.

Jak rozumieć projektowany przepis? Najłatwiej będzie chyba na przykładach. W przypadku wspomnianej powyżej ubezpieczonej, która zadeklarowała kwotę ok 9.000 zł podstawy wymiaru składek za jeden miesiąc prowadzenia działalności – wedle nowych reguł otrzymałaby ona zasiłek w kwocie tylko ok. 1550 zł netto. Gdyby przed porodem ubezpieczona prowadziła działalność przez dwa miesiące i przez dwa miesiące opłaciła wysokie składki – zasiłek wzrósłby do ok. 1.900 zł netto miesięcznie. Przy trzech miesiącach byłoby to już ok. 2.200 zł netto.

Moim zdaniem projektowane zmiany należy ocenić pozytywnie. Wielokrotnie walczyłem z ZUS o przestrzegania obowiązujących przepisów i wypłacenie ubezpieczonym wysokiego zasiłku nawet po jednym miesiącu ubezpieczenia. Uważam jednak, że obecnie obowiązujące przepisy są wadliwe i wymagają pilnej zmiany. Zasadniczą cechą wszelkich ubezpieczeń społecznych jest bowiem choć ograniczona ekwiwalentność, których w obecnie obowiązujących przepisach brak. De facto jest to sposób na uzyskanie przez ubezpieczonych kwot rzędu 60.000 zł. Tych pieniędzy w ZUS nie ma, więc dopłacić będzie musiał je budżet państwa. Budżet nie ma innego wyjścia, niż wziąć je od nas wszystkich.